Na początku pragnę przeprosić za ponowny blogowy zastój. Ostatnio cierpię na brak kreatywności w kuchni i ogólne wakacyjne rozleniwienie. Po wakacjach we Włoszech planowałam kulinarną relację, ale atmosfera nie sprzyjała raczej fotografowaniu zawartości talerzy. Pokażę niedługo kilka innych zdjęć z Włoch i krótko opiszę, co dobrego udało mi się zjeść w ciągu tego tygodniowego pobytu, a wpis okraszę przypisem na tradycyjny liguryjski makaron.
Póki co, na świeżo, wrzucam krótką fotorelację z wczorajszego wydarzenia. Pierwszy raz udało mi się wybrać na Wegańską Kuchnią Społeczną w Katowicach. Do tej pory zawsze coś nagle wypadało i nie udało mi się dotrzeć. Cieszę się, że tym razem było inaczej.
24. edycja tego przyjemnego wydarzenia miała miejsce w nowej na katowickiej mapie gastronomicznej miejscówce - Drzwiach Zwanych Koniem. Knajpa co prawda wegańska nie jest, ale w menu zazwyczaj można znaleźć coś wegańskiego, a oznaczenia w karcie pozwalają na szybką orientację w temacie. Wielkim plusem Drzwi Zwanych Koniem jest ogromny ogródek, w którym tym razem stołowali się uczestnicy Kuchni.
Liczba dań przerosła moje oczekiwania - z towarzyszącą mi koleżanką (której pierwsze w życiu wegańskie pulpety były pyszne, mimo obaw), starałyśmy się nakładać jak najmniejsze porcje, żeby spróbować wszystkiego, ale to i tak okazało się zadaniem niewykonalnych (nawet dla mojego ogromnego żołądka). Moim wkładem w imprezę był tofurnik dyniowy, jako że sezon na ukochaną dynię już w pełni. Poniżej kilka zdjęć jedzenia - jest to może jedna dziesiąta wszystkiego, co przygotowaliśmy:)
 |
Pieczone jabłka, których nie udało mi się już zmieścić, więc nie wiem, z czym są. |
 |
Jeden z licznych makaronów, a w tle pierogi ruskie. |
 |
Babeczki z bananem i morelami. |
 |
Strogonow, czyli kolejne danie, którego nie skosztowałam. |
 |
Różności - pasztet z majonezem z ziemniaka, kolejny makaron, pieczywo z pastą z selera, sałatka. |
 |
Ciast było chyba 20 - tutaj ze śliwkami. |
 |
I na koniec mój tofurnik. |
Jeśli tylko będziecie mieli okazję, polecam serdecznie udział w Wegańskiej Kuchni. Ja na pewno wybiorę się na edycję październikową, ale poprzedzę ją chyba tygodniową głodówką, żeby tym razem spróbować wszystkiego.