sobota, 3 stycznia 2015

Mój rok 2014 - niekoniecznie kulinarnie. Małe podsumowanie



Dość często podsumowuję, rzadko jednak dzielę się wynikami owych podsumowań z innymi. Dziś postanowiłam złamać tę zasadę i zaprezentować Wam, jak wyglądał mój rok 2014 - co mnie poruszyło, co zdziwiło, co rozczarowało. Nie jest to spójny wywód - raczej szereg impresji. Lubię choć trochę "poznać" osoby, których blogi przeglądam, więc i ja chcę dać się poznać trochę bliżej. Będzie i kulinarnie, i niekulinarnie. Mam nadzieję, że choć trochę ciekawie.



MUZYKA


Muszę przyznać, że w tym roku zaniedbałam się pod względem kulturalnym - i muzyki nowej niewiele, i książek przeczytanych zdecydowanie za mało. Jedynie filmowo jakoś jeszcze trzymam poziom, choć i w tym temacie dopiero pod koniec roku nadrobiłam zaległości.


KONCERTY




Nie ma dla mnie roku bez festiwalu muzycznego - bywałam już na Opener'ach, Offach, Tauronie czy Ars Cameralis. Ten rok po raz pierwszy od czterech lat - bez Openera, za to jak co roku od lat pięciu - z Off Festivalem, który jest moim muzycznycm wydarzeniem 2014 (trochę z przymusu, ponieważ w tym roku koncertów było w moim życiu wyjątkowo mało).


Najlepsze koncerty tegorocznego Offa to, moim zdaniem, Neutral Milk Hotel i Slowdive. Oba ukochane zespoły reaktywowały się po długiej przerwie, więc tym bardziej cieszę się, że było mi dane zobaczyć ich występy na żywo.


Jakość brzydka, ale było naprawdę przepięknie. O tak to wyglądało:


Można poudawać hipstera




PŁYTY


Także i nowości płytowe dość oszczędnie sobie dawkowałam, żeby nie powiedzieć, że w tym roku po prostu zupełnie nie jestem na czasie. Aż wstyd tworzyć jakiekolwiek zestawienia z niczego, więc napiszę jedynie, że nie zawiodły mnie najnowsze albumy starych ulubieńców, czyli Caribou, Wild Beasts, Real Estate czy Spoon. Zaległości koniecznie do nadrobienia, a pomoże mi w tym niezawodny Pitchfork i jego ranking.


NAJCZĘŚCIEJ SŁUCHANE PIOSENKI


Są to piosenki starsze i nowsze, ale ważne dla mnie z różnych powodów w minionym roku. Posłuchajcie:














Obiecuję sobie uroczyście, że ten rok będzie bardziej obfity w muzykę w każdej postaci!


KSIĄŻKI


Jak już wpsomniałam, z książkami też często nie było mi po drodze (gdzie te czasy, kiedy pochłaniałam jedną za drugą?), ale postarałam się wybrać kilka, które udało mi się przeczytać z dużą przyjemnością:


1. Jeść przyzwoicie. Autoeksperyment Karen Duve - przeczytana krótko po przejściu na weganizm, utwierdziła mnie w wyborze. Nie jest to książka fanatyczna ani misjonarska, tak że nawet zagorzały mięsożerca niech nie obawia się lektury.

2. Biała gorączka Jacek Hugo Bader - czytana pod palmami Ligurii dawała do myślenia jeszcze intensywniej. Uwielbiam literaturę faktu - tu w najlepszym wydaniu.

3. Miłość dobrej kobiety, Drogie życie Alice Munro - jedno opowiadanie akurat na drogę autobusem do pracy, jedno na powrót. Pochłonęłam wyjątkowo szybko, bo choć proste (albo właśnie dlatego, że proste), niezwykle poruszają i trafiają w samo sendo. Za każdym razem.

4. Amerykańskie apetyty Joyce Carol Oates - kobieca literatura w nieco bardziej egzaltowanym wydaniu, niż w przypadku Munro. Taką także lubię. Dodatkowo - wątek kulinarny w tle.




FILMY


Z tegorocznych produkcji wybieram trzy poniższe:


  • Grand Budapest Hotel - Anderson zawsze na propsie. I jak go nie kochać za mistrzowskie operowanie kolorami?




  • Ona - może i nie jest to film wybitny, ale lubię Spike'a Jonze, lubię Joaquina Phoenixa (weganin!) i lubię ścieżkę dźwiękową, więc mi się podobało. Ten film też po prostu bardzo ładnie wygląda.



  • Pod mocnym Aniołem - bo Pilch


Oprócz tego zakochałam się w tym roku w trylogii Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca i Przed północą z Ethanem Hawke i Julie Delpy. Ktoś rzec może, że to fimy przegadane, ale brakuje mi bardzo dobrych dialogów w kinie, więc przepadłam. O miłości, lecz nie wzniośle i nie słodko jak cukierek. Tak lubię,





SERIALE



Jestem największą fanką seriali, jaką znam :) Serio. Obejrzałam już prawie wszystko, co się da. Napisałam nawet swój licencjat na ten temat. Mówię oczywiście o DOBRYCH serialach, czyli przede wszystkim produkcjach HBO czy BBC. Ten rok należał zdecydowanie do dwóch seriali:

  • True Detective - krótki, ale intensywny. Niesamowity klimat, genialni aktorzy - odczarowany amant Mathew McConaughey (którego wręcz nienawidziłam wcześniej za role w debilnych romansidłach) oraz Woody Harrelson (uwaga, uwaga - weganin :)). Bałam się, że już żaden serial mnie nie zachwyci, ale na szczęście Detektyw daje nadzieję na kolejne udane produkcje HBO. 



  • House of Cards - kocham Franka Underwooda, Kevin Spacey to geniusz.





KULINARNIE



Przede wszystkim we wrześniu przeszłam na weganizm, co znacznie zmieniło moje podejście zarówno do odżywiania, jak i do gotowania. Wcześniej byłam wegetarianką, kochającą gotować (i jeść), jednak to dopiero weganizm wyzwolił we mnie pokłady kreatywności w kuchni, więcej luzu w odżywianiu i większe zainteresowanie tematem. Przekonałam się, że wcale nie potrzebuję do szczęścia serków wiejskich lekkich czy jajek, bez których rzekomo nie potrafiłam żyć. Przestałam bać się kalorii, zaczęłam kochać odżywcze, naturalne jedzenie. Nie jest może jeszcze idealnie, ale na pewno weganizm pomógł mi w walce ze sobą i czuję, że chcę pozostać przy tym sposobie odżywiania do końca życia.



Co najbardziej zasmakowało mi w tym roku?


  • mąka gryczana - idealna do wegańskich placków!
  • karob - nie wiem, jak mogłam tyle lat bez niego żyć
  • płatki drożdżowe - każdego nabieram na to, że to ser
  • tahini - kocham na słodko i na wytrawnie
  • kaki - doceniłam w tym roku i jem jak jabłka
  • mąka kokosowa - szczególnie w połączeniu z kakao lub czekoladą
  • batat - upieczony lepszy do piwa, niż chipsy
  • suszone pomidory - takie z woreczka, nie z oliwy przywiezione z Włoch
  • daktyle - najlepsze słodycze świata




WAKACJE


Prócz corocznych wakacji na festiwalu (zawsze był to wyjazd do Gdyni, tym razem jedynie trzy kilometry spacerku z centrum Katowic na teren Offa), w końcu w tym roku udało mi się wyjechać za granicę. Co prawda we Włoszech byłam już jako dziecko, lecz było to dawno i w zupełnie innej ich części. W sierpniu odwiedziłam Ligurię - krainę graniczącą z Francją. Wyjazd na zaproszenie znajomych rządzi się zupełnie innymi prawami, niż zorganizowana wycieczka, co dało nam możliwość poznania wszystkiego "od kuchni". Jedzenie przygotowywane w domu okazywało się zazwyczaj o wiele lepsze, niż to z restauracji. Pewnie teraz, jako wegance, byłoby mi nieco trudniej, ale Włosi na pewno postaraliby się, żebym nie chodziła głodna. Wszyscy byli bardzo otwarci na mój wegetarianizm i zawsze starali się przygotować coś specjalnie dla mnie i mojej siostry. Niestety rzadko spotykam się z takim podejściem w Polsce. Poniżej kilka zdjęć z wakacji.





















PRZEPROWADZKA


W końcu wyprowadziłam się na prawie "swoje", a wymarzone białe łóżko posłużyć mi mogło między innymi jako obiekt takiej świątecznej dekoracji:




  


A oprócz tego:


Całowałam się z osłem
Piłam piwo

Byłam najlepszym kibicem

Uczyłam psa żreć trawę

Zbierałam maliny i polne kwiaty <3

Przywitałam się z Bałtykiem




Nie był to najobfitszy w ciekawe wydarzenia i najbardziej udany rok w moim życiu, ale na pewno był pod wieloma względami przełomowy i dający nadzieję na przyszłość. Z dobrym nastawieniem wchodzę zatem w 2015 i Wam życzę takiego samego dobrego nastawienia, a reszta przyjdzie sama.



Założyłam konto na ask.fm - jeśli przychodzi Ci do głowy jakieś pytanie kulinarne czy niekulinarne - pisz śmiało, postaram się odpowiedzieć.


ASK







6 komentarzy:

  1. Zazdroszczę oślich pocałunków (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostrę później ugryzła w palec, więc była nieco zbyt namiętna ;]

      Usuń
  2. bardzo fajne podsumowanie ;) przesłuchałam wszystkie piosenki i na prawdę przypadły mi go gustu :) poza tym miło ogląda się Twoje zeszłoroczne migawki! a ten pocałunek z osłem musiał być tak romantyczny, że aż Ci zazdroszczę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - romantyczny, bo w bardzo pięknym miejscu :) Cieszę się, że piosenki się spodobały!

      Usuń
  3. A mnie pocałował wielbłąd, ha.
    Też jakoś mi brakuje tych czasów, w których stosy książek pochłaniałem ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielbłąd też spoko ;] To trzymam kciuki literackie nawrócenie - swoje i Twoje ;)

      Usuń